Fragment Pierwszy
  Wtedy za plecami usłyszał dźwięczny perlisty chichot, nieco twardy a jednak nadal
dziecięcy. W popłochu zatrzasnął księgę i wykręcił się za siebie na skrzypiącym przejmująco
taborecie. Oniemiał i zlodowaciał.
Mała albinoska, odziana w cienką czarną sukieneczkę, szukała czegoś między półkami. Jej
chudziutkie delikatne dłonie przesuwały się po grzbietach książek, odchylały się i zgarniały z nich
kurz. Małe stopy zamknięte w trzewiczkach stąpały bezszelestnie po podłodze, kiedy powoli
przesuwała się wzdłuż regału. Jej czerwone spojrzenie przypatrywało się książkom z
przenikliwością.
  Rudzielec przycisnął się plecami do stoliczka. Serce waliło mu jak oszalałe i czuł, że zaraz wysadzi mu płuca. Zaciskał dłonie na krawędziach taboretu, nie zdając sobie sprawy z tego jak silnie to robi. Chciał przetrzeć oczy, uszczypnąć się, wyrwać się z tej niedorzeczności, lecz nie potrafił się poruszyć. Był przymrożony do krzesła i sparaliżowany rozgrywającym się przed nim widokiem.
-To..to..niemożliwe.. - wybełkotał nieskładnie, zapierając się stopami o podłogę. Jego plecy coraz mocniej napierały na stoliczek, jakby chciały go przeniknąć. Dziewczynka nie zwracała na niego uwagi, pochłonięta przeszukiwaniem książek. Jej twarzyczka była skupiona, wyglądała na dojrzałą, zbyt dojrzałą jak na jej wiek. Długie włosy smagały wychudzone ramionka. Jej palce niespodziewanie zatrzymały się na jednej z książek. Jej okładka była nieskazitelnie biała, tak samo jak skóra dziewczynki. Lecz kiedy ta wyciągnęła ją w swoje dłonie, gładki materiał natychmiastowo oblał się płynną czerwienią. Lepka ciecz wsiąkała w kartki księgi i kapała na ziemię, strużkami wspinała się po dłoniach albinoski, docierając aż do łokci.
  Haru z całej siły docisnął powieki, przecząco machając głową.
-Nie ma cię tu... - wydusił spanikowany, lecz w zamian usłyszał jej krótki i wyważony śmiech.
-Otwórz oczy, Haru. To nie sen. Należę do ciebie.
  Rudzielec zacisnął dłonie na krawędziach krzesła tak mocno aż jego skóra poczęła delikatnie krwawić. Serce dudniło mu w klatce piersiowej i pchało się do ściśniętego w napięciu i podnieceniu gardła.
-A-ale ty... - Ze strachem uchylił powieki i natychmiast zamarł z rozchylonymi na wdechu ustami.
  Stała tuż przed nim. Była z nim twarzą w twarz. Patrzyła mu prosto w oczy z porcelanowym uśmieszkiem. Jej dłonie od łokci aż po palce pokryte były grubą warstwą czerwieni. Trzymana w nich księga prezentowała się tak samo. Chłopiec nie chciał wierzyć w to, co widział, ale nie potrafił temu zaprzeczyć! A może do tego stopnia zwariował? Może jego Sny przeniosły się do rzeczywistości!
-Czemu... - wymamrotał na bezdechu. – Czemu akurat ja.. Czemu..wybrałaś akurat mnie?
  Jej odpowiedzią najpierw był tylko szerszy i dziwnie wyrozumiały uśmiech. Tak wyrozumiały, że aż budzący przerażenie. Jakby patrzyło się na miłość i nienawiść jednocześnie. Uniosła księgę w ramionach, wysoko ponad swoją głowę. Krew z kartek zaczęła kapać na jej włosy i twarz, niesamowicie szybko zalewając i oblepiając jej sylwetkę czerwienią. Białe włosy, ociekające lepką szkarłatną mazią przykleiły się do równie krwistych teraz policzków i ramion. Cała była we krwi, a jej oczy błyszczały obłąkaniem.
  Haru nie potrafił złapać tchu, czuł że się dusi, że zaraz zemdleje. Było źle, było przeokropnie.
-Czemu... Czemu to robisz...?
  Zachichotała dźwięcznie i okręciła się kilkukrotnie wokół własnej osi, szeleszcząc fałdami zabrudzonej sukienki. Jej stópki subtelnie pluskały wśród kałuży krwi, którą sama pod sobą stworzyła. Cały czas trzymała księgę ponad sobą i nie przestając wirować, poczęła dźwięcznie nucić pod nosem.
  Chłopiec nie znał tego języka, lecz rozumiał każde słowo, które jedno po drugim wierciło mu mózg i coraz bardziej go pochłaniało. Nie mógł oprzeć się tej mieszance przerażenia i zafascynowania, które rozbudzała w nim białowłosa. Plage, mała dziewczynka z jego Snów i dorosła kobieta z teraźniejszości, która przywiodła go do Syndykatu. Bezwzględna zabójczyni, która z jakiegoś powodu powierzyła się właśnie jemu. To było jak przekleństwo i błogosławieństwo jednocześnie...
  Rudzielec przycisnął się plecami do stoliczka. Serce waliło mu jak oszalałe i czuł, że zaraz wysadzi mu płuca. Zaciskał dłonie na krawędziach taboretu, nie zdając sobie sprawy z tego jak silnie to robi. Chciał przetrzeć oczy, uszczypnąć się, wyrwać się z tej niedorzeczności, lecz nie potrafił się poruszyć. Był przymrożony do krzesła i sparaliżowany rozgrywającym się przed nim widokiem.
-To..to..niemożliwe.. - wybełkotał nieskładnie, zapierając się stopami o podłogę. Jego plecy coraz mocniej napierały na stoliczek, jakby chciały go przeniknąć. Dziewczynka nie zwracała na niego uwagi, pochłonięta przeszukiwaniem książek. Jej twarzyczka była skupiona, wyglądała na dojrzałą, zbyt dojrzałą jak na jej wiek. Długie włosy smagały wychudzone ramionka. Jej palce niespodziewanie zatrzymały się na jednej z książek. Jej okładka była nieskazitelnie biała, tak samo jak skóra dziewczynki. Lecz kiedy ta wyciągnęła ją w swoje dłonie, gładki materiał natychmiastowo oblał się płynną czerwienią. Lepka ciecz wsiąkała w kartki księgi i kapała na ziemię, strużkami wspinała się po dłoniach albinoski, docierając aż do łokci.
  Haru z całej siły docisnął powieki, przecząco machając głową.
-Nie ma cię tu... - wydusił spanikowany, lecz w zamian usłyszał jej krótki i wyważony śmiech.
-Otwórz oczy, Haru. To nie sen. Należę do ciebie.
  Rudzielec zacisnął dłonie na krawędziach krzesła tak mocno aż jego skóra poczęła delikatnie krwawić. Serce dudniło mu w klatce piersiowej i pchało się do ściśniętego w napięciu i podnieceniu gardła.
-A-ale ty... - Ze strachem uchylił powieki i natychmiast zamarł z rozchylonymi na wdechu ustami.
  Stała tuż przed nim. Była z nim twarzą w twarz. Patrzyła mu prosto w oczy z porcelanowym uśmieszkiem. Jej dłonie od łokci aż po palce pokryte były grubą warstwą czerwieni. Trzymana w nich księga prezentowała się tak samo. Chłopiec nie chciał wierzyć w to, co widział, ale nie potrafił temu zaprzeczyć! A może do tego stopnia zwariował? Może jego Sny przeniosły się do rzeczywistości!
-Czemu... - wymamrotał na bezdechu. – Czemu akurat ja.. Czemu..wybrałaś akurat mnie?
  Jej odpowiedzią najpierw był tylko szerszy i dziwnie wyrozumiały uśmiech. Tak wyrozumiały, że aż budzący przerażenie. Jakby patrzyło się na miłość i nienawiść jednocześnie. Uniosła księgę w ramionach, wysoko ponad swoją głowę. Krew z kartek zaczęła kapać na jej włosy i twarz, niesamowicie szybko zalewając i oblepiając jej sylwetkę czerwienią. Białe włosy, ociekające lepką szkarłatną mazią przykleiły się do równie krwistych teraz policzków i ramion. Cała była we krwi, a jej oczy błyszczały obłąkaniem.
  Haru nie potrafił złapać tchu, czuł że się dusi, że zaraz zemdleje. Było źle, było przeokropnie.
-Czemu... Czemu to robisz...?
  Zachichotała dźwięcznie i okręciła się kilkukrotnie wokół własnej osi, szeleszcząc fałdami zabrudzonej sukienki. Jej stópki subtelnie pluskały wśród kałuży krwi, którą sama pod sobą stworzyła. Cały czas trzymała księgę ponad sobą i nie przestając wirować, poczęła dźwięcznie nucić pod nosem.
  Chłopiec nie znał tego języka, lecz rozumiał każde słowo, które jedno po drugim wierciło mu mózg i coraz bardziej go pochłaniało. Nie mógł oprzeć się tej mieszance przerażenia i zafascynowania, które rozbudzała w nim białowłosa. Plage, mała dziewczynka z jego Snów i dorosła kobieta z teraźniejszości, która przywiodła go do Syndykatu. Bezwzględna zabójczyni, która z jakiegoś powodu powierzyła się właśnie jemu. To było jak przekleństwo i błogosławieństwo jednocześnie...